do bezbronnych kas pancernych
ramie w ramie z kozakami
walka zacięta zaciskam zęby
desantuje się sumienie
na plażach ciała
w mieście mózgi malują betonowe mury
czerwona farba smród palonego mięsa
pobłogosław mój karabin
walka od rana do rana
w głowie zamieszanie sztuczny tłum w myślach
nie mogę zmrużyć oka choć ciężkie dni
noc zasłoniła zmęczone powieki
dzierżę karabin na rękach
w lewej butelka z koktajlem
złym wilkiem patrzy z oczu
najpierw wojna po wojnie pokój
bądź mądry i pisz wiersze
do walki cię nie zachęcę