mrok weźmie nas
sponiewiera
sztuczny blask
w tanim pubie
z dymem ulecą
troski dnia
dekadencki czar
wypłoszy żal
w wir muzyki
oddech ciał
a kiedy przyjdzie czas
niewinności zedrę płaszcz
zasmakuję słodyczy ciała
nim się spostrzeżesz
będziesz moja cała
rano zbudzisz się
szminką umorusana twarz
w lustrze obce spojrzenie
kolejna sobotnia noc
odejdzie w zapomnienie