zamykał oczy i bezwolny lecz szczęśliwy był
wnet jednak zapragnął świat ujrzeć więc przymknięte powieki otworzył
i świat widział
i do świata chciał,
czcił jego oblicze, żałując co dane mu nigdy nie będzie
po wielokroć zaś myśląc o wyrwaniu się z objęć, snuł plany, gdzie kroki swe kierować i czym oczy zachłanne swe nacieszyć
powtarzając po stokroć wymyślonych przygód niezliczone scenariusze
trwał w uścisku tak dobrze mu znanym, dzień po dniu gotów ryzyka
smaku zaznać i gorzką przełknąć leku dawkę
byle w odwagę rozpacz odmienić
tak upływały jesień za latem,
zima przed wiosną
pewnej zaś nocy chłodnej, spokojnym śniąc snem, odszedł,
drogą pustą i samotną gdzie wszystko marą było i echem jedynie
zapłakał, bowiem serce jego zmieniono w bez kształtu bryłę a pieśń fatalna z ust żałobników rozbrzmiała
a słów jej po bezkres pustki pamiętał
i w otchłani ciemności tak często powtarzał
„ idźże człowiecze, łez korowodem niesiony w ostatnią
swą podróż, w ostatnią swą drogę, zapomnij proszę,
i proszę zapomnij że wiara jest cnotą a cnotą w nadziei
ufać jest wierze”