cicho ptaki do gniazd
wracały
taka dostojna i ciepła
nawet wiatry ustały
niebo czyste
granat nieba
na nim gwiazdy
jasne bliskie
wierzchołków sosen
a sosny wysokie
aż do tego nieba
ciemne , wyniosłe
nawet liść nie
zaszeleści
kropla wody stoi
ukazali się na moście
i wśród pni wysokich
do domów powracali
do doliny
światła niewielkie
punkciki
rozświetlały liście
czekały samotnie
by je zasiedlili
mówili dzieciom
o bajkę proście
niczym cienie nocne
groźne i wysokie
łagodnie spływali
z ciemności
posuwali na prawo
na lewo
pomiędzy drzewami
po trawie w dół
w górę
jaśni cerą i myślami
na tle drzew
wyraźnie odcinali
włosy długie
wiotkie dłonie
nie jeden chciałby sięgnąć
po nie
umiały koić
łagodną wibracją
leczyć samym gestem
długimi palcami
splatały włosy dziecięce
jak balsam
jak pomada
przykładały na główki
palce energią rozdęte
wplątując bólu
drobne igiełki
tkały ubranka
dla krzewów sukienki .