na progu usiądę obok
rozpocznę rozmowę
w zapachu jaśminu
dzwonków brzęk studzi symfonia ptaków
z wiankiem na głowie ładnie
przytulę jak we śnie
skinieniem rozpalę płomień nadziei
knieje zielenieją
brzegiem jeziora sunie mgła jak na policzkach łzy
w objęciach szumi wiatr zamykam w dłoniach
łódź nie odpływa chyba kocha
z dala od brzegu
tęsknota ściska serce jak banknot w dłoni
domek nad brzegiem ostoją
schronieniem dla strapionej duszy