poranek witam ze skromnym uśmiechem
pytam siebie sierżancie co dalej
listonosz już niedługo przyniesie
mały kawałek papieru
zapraszana jest też śmierć
żniwa rozpocząć czas
odetną jeszcze gaz byś głupi marzł
w Brukseli na tacach indycza pierś
złote sztućce a ty wyjadaj choćby psu
epoka szybko zmieni obraz i kształt
zachłysnąłem się tą wolnością
mam czas ścieżką ciasną i w las
partyzanci z wami bracia
na końcu bagnetu pokój zapisany krwią