splamiona krwią stąpasz i
rozgniatasz spopielałe czaszki człowieka
rozsypane naboje lecz nie do syfonu
inaczej pestki do karabinu
mierze w skroń wychudzonej istoty żywej
śmierć niosę istnienia
szatan jak czerwie białe
kąsa mdłe ciało
nadpalone kości
chwyta w sidła ducha zimnego
ściąga błękit tęczówki ostatni dech
zgasło słońc tysiące
zgasły marzenia
zgasł nasz wspólny świat
nie tak dziś miało być