ręce opadają
jesień nadchodzi
a ja co zdziwiony grymas wykrzywia twarz
niedaleko sklep z niewielkim szyldem
wino piwo na krechę
niewielki zeszyt
tylu znajomych w nim
piszę wiersz ze wsi
niewielka wioska dużo możliwości
młodzi bez perspektyw
kuleje czas
ucieczką ratują sytuację
z księżycem za pan brat
wracam w kierunku chat
zapoznam kilka gwiazd