odsłaniam firankę wyglądam przez szkło
jak żuraw na stawie pełnym trzcin
zapalam skręta
jeszcze nastawię wodę na kawę
chłodem pachnie
nastroszony
okrywam swetrem ramiona
jak ptak skulony na gnieździe
rozniecę ogień w kominku
rozłupię na pół mocarne drwa
rozpalam zawsze jedną zapałką jak harcerz
poranek pachnie sianem skoszonym
jakby mnie tutaj nie było to byłby ból
na polach pasą się jelenie
dzikie kaczki w kluczu krążą nad lasem
ważne wydarzenia jak kłody pod stopami
rozmyślam siorbiąc małą czarną