spokojnie w miejscu stoję
twarz z każdym rokiem starsza
parę zmarszczek
żona kremem z Avonu wygładza
gdy życie zapuka do okien
rozsuń zasłony nienakarmiony
ugość szczęście daj wody
zaproś do wspólnej rozmowy
choć piękne ginie za horyzontem
by żyć w chaosie istnienia
wszystko ustawione
my owieczki młode słuchamy
prowadzi na pola lub suche trawy
zachodni wiatr spogląda
deszczem siecze ugory
zielone pastwiska pełne koni
jeszcze ten kwiat na jabłoniach
wiosna budzi życie
idziemy pod ramię
gdy usypiam ono czuwa jak matka
głodni upojeni oczy szeroko
świat niedozwolony świat głęboki
toniemy jak atlanci w bezkresnej przestrzeni