na nogach ludzie
z zakupami
z pracy
zabiegani wśród latarni promienie biegiem
w domach samotność przy stole drzemie
echo w duszy odbija miłość echem
sami pędem ale po co
zatrzymaj chwilę przed wystawami bilbordy wysoko
neony w kolorach idzie grupami młoda sfora
miej czas na śmierć by pogadać wymiana kilka zdań
nawiązane kontakty na portalach oddalają słowa
na ulicy nikt dzień dobry nie odpowie
on cię zna ale w necie
bezduszny krajobraz zbliża się zmierz
na stole ciągle nic pustosłowie
strach przed końcem miesiąca
ulica zamiata wygania świtem autobusy
jedna trasa
ludzie zagubieni w labiryncie spraw
zagmatwani w pośpiechu dnia