by upewnić się, że słyszysz,
w blasku nocy nieme słowa,
z ust zamkniętych na ciszę.
Słuchasz, szukasz, nie ty błądzisz,
w echu dźwięków niezliczonych,
lgniesz do głosu po omacku,
z kluczem w zaciśniętej dłoni.
Ja zobaczę twe potknięcie,
na srebrzystej tafli lodu,
zamknę oczy, łzę uronię
i podejdę krok do przodu.
Ty upadniesz, krusząc serce,
w bryle lodu wyrzeźbione,
nie zobaczysz krwi na rękach,
lecz poczujesz moje dłonie.
Sił ostatkiem podasz rękę,
i zostawisz mi na dłoni,
zakazany klucz milczenia,
cicho mówiąc do widzenia.