rozłożył skrzydła jak parasol
w moim domu ciasno jasno
miejsca dla dwóch wystarczy
prośby co noc wznosiłem
wysłuchał podał dłoń anielską
w parku ze mną się drażnił
sypał liśćmi wiatrem straszył
ławki przemalował w kolorze niebiańskim
siedział obok opowiadał kawały
cały dzień ze mną spędził był doskonały
minęły lęki fobie
depresja schowała się pod powieki
ze łzami spłynęła do rzeki
chmury na niebie na łące drzewo
anioł odfrunął pozostawił słowo
wróci na pewno gdy krzyk usłyszy