co niesie dzień
przyniesie listonosz kilka listów z pogróżkami
gaz nie zapłacony
ale zima będzie łaskawa dla nas
na ławie parzy się kawa
zapach ścina mnie z nóg
mały łyk z gwinta koniaku
z bongo niewielki maszek
grama zawsze uznawałem
poniesie mnie w eter przeznaczenia
w kieszeni trochę siana na piweczko zrana
nie liczę na nic
świat bez granic
tu kupie tam sprzedam
nie złapie mnie bieda
ja się nie dam
nie mam pracy ale jeść się chce
jest tu taki mleczny bar
zjem owsiankę i pierogi ruskie jak dobrze
pachnę dniem jak samotny pachnie wiatrem pies
dzień za dniem czynsz nie opłacony bez kontroli
idę w sen jutro się wezmę za siebie ścisnę łeb
zakasał rękawy aż po pachy zaświecę słońcem ale to jutro
dziś czuje fazę jak że dobrze jest
nikt nie kocha mnie
żadna nie spojrzy
każdy śmieje się na to leję
jeszcze ten
w czarnym garniturze wyciąga ostatnie grosze
zlituj się choć ty Panie Boże