ręce drżą wygięte palce wiklinowe
twarz starca opowiada historię
nauczyli klękać i modlić się do niewidzialnego Ojca
do Ciebie
wkopałem sobie krzyż
by nie było łatwo życia kładką iść
miłość szeroka jak koryto rzeki rwie brzegi
głęboka jak niebo w niebieskich oczach
nie mam litości dla zła z męstwem walczę
każdej nocy każdego dnia
w serce ciernie wbijają zdarzenia dnia
wyczuć się da ból ludzi z nadzieją
boso po gorącej pustyni wśród grzechów
i szyderczych śmiechu
prawda płynie gładko w słowach w myślach
w zeszycie zwykłe malowałem serca