chłód szary przez szkła nabrzmiały od mrozu
drwa płoną w kominku
pies warczy drapie w drzwi
biały puch pokrył pola i łąki
biały dym idzie przed siebie
zające przy miedzach zawinięte
w stulonych uszach nasłuchują kroków
dzień blady od zmartwień grzeje dłonie przy herbacie
delikatny dotyk muśnięcie warg
kostka cukru rozpuszcza powoli napięcie
stres spływa po rynnach
w myślach twoja postać jak królowa zjawiskowa pani zima
senny dzień nie mam nic i nic nie pragnę
spokój na niebie słońce jedną z gwiazd
okryty tajemnicą walczę każdego dnia
w lustrze jakby inny ja mróz ściska
drzewce palcami wbite sterczą z pokorą
dotykam lazuru dnia w oczach diamenty jak łzy