gdy jesteś blisko
błękitem w oczach
dym nad miastem dusi jak zmartwienia
depresja nie wybieram
uciekam myślami w przestrzeń
wzbijam się ponad głowy
chowam się pod kocem
zimne słowa mrożą sumienia
idę skulony bezsilny beznadziejny dzień kończy bieg
na peronie ja i ty obok mówimy tym samym językiem
gdyby nie ty odszedłbym jak najdalej
mam dość tego miasta tej wioski
zwijamy zabawki by nie zbłądzić wśród pajęczyn
haczyki na każdym kroku za rogiem stoję
nie wychylam sie po co nie ma sensu