zatopiony w bursztynie owada snem
myśli spokojem otoczą ziemię
niepotrzebna atmosfera ani nic
złości nie będziesz wołać
jej nie będzie
nienawiść i grzech spadną poniżej dna
na antypodach gdzie diabeł zanurzy sznur i spłonie
na drzewie twardym konarze od złego
popiół rozwieje wiatr w przestrzeni
serc biciem połączy więź
w harmonii popłyną słowa do Boga
śnię o dniach pełnych zgody
życie nam się należy