która w bezkresnym oceanie widzialnego ciała jest maleńkim atomem.
Lubię kiedy w jasny poranek karmimy się promieniami słońca i czekoladą,
nie dbając, że przyjdzie po Nas matka Rutyna.
Lubię kiedy czuje się jak Księżna,
nie jak Księżniczka, bo to zbyt infantylne.
Lubię kiedy tęsknie za Tobą,
bo wiem, że tęskni się za czymś, co się posiadało.
Lubię kiedy z moich oczu płyną łzy,
bo wiem, że mam serce.
Lubię kiedy czeszę swoje włosy,
czuje się tak bardzo kobieco... jak Eurydyka wabiąc Orfeusza na pokuszenie.
Lubie kiedy nazywasz mnie dzieckiem,
to ten okres życia, w którym bez starań jesteś nikim.
Lubię kiedy pragniesz mnie nagą,
bo ubranie tuszuje prawdziwe piękno.
Lubię kiedy widzę Panią Śmierć przed oczyma,
bo tylko wtedy doceniam życie.
Lubię kiedy rozgryzasz orzechy,
bo chociaż to cholernie dziecinne delektuje się widokiem Twoich kości policzkowych.
Lubię kiedy białą, nagą stopą nadepnę na twardy kamień,
bo wiem, że czuję ból, a ból to istota życia... więc żyje!
Lubię kiedy spoglądasz na mnie jak na obłąkaną,
bo największym problemem życia jest przesadna normalność.
Lubię kiedy zaciągasz się papierosem,
charakterne kobiety to czują, delikatne udają że tego nie lubią...
Lubię kiedy ginę w Twoich ramionach,
są moim szczęściem, gniewem, Bogiem, pokarmem... dzięki nim Ja... Istnieję.