I swój mały, cichy pokój.
Sąsiada z góry nie znałem,
Co mnie czeka - nie wiedziałem.
Otóż miał taką fantazję,
Że odłożyłem... okazję.
Bo dla niego świetna pora
To od rana do wieczora:
A to tnie coś, a to stuka,
A to wierci, a to puka!
Ale tak się nie da... nie!
Słuchać ciągle całe dnie
Tego hałasu wprost z góry:
A to lecą drzewne wióry,
A to tnie coś, a to stuka,
A to wierci, a to puka!
Cóż, że ślę mu tysiąc bluzg...
Zaraz mi przewierci mózg!
Co tam robi, co tam zbija?
Może przy pomocy kija
Oduczę sąsiada z góry
Tej burzącej krew chałtury!?
Chwila ciszy... ale błogo!
Teraz inni znów żyć mogą!
I znów słyszę telewizor,
W którym trwa sztuka "Rewizor"...
Czy już dosyć? Nie, nie dość...!
Sąsiad znów budzi mą złość,
Bo odpocząć chciałem nieco...
Ledwie skończył, a znów lecą,
Prosto od sąsiada z góry,
Te okropne drzewne wióry,
A to tnie coś, a to stuka,
A to wierci, a to puka...!
I tak stuka-puka wkoło...
Niech się sąsiad puknie w czoło!
6 I 2015