nad łąkami stawem porośniętym trzcinami
brzegiem strumienia żółtym od kaczeńcy
miejsca na skrzydła mam doskonałe
silne ramiona jak Ikar nie upadnę
swobodnie spadam do ciebie sen wielki mnie niesie
otwórz okno ciepła noc
daj się porwać dokładnie tam
zapraszam cię na szampana i kolację przy jednej świecy
sen trwa nieprzerwanie
jestem u ciebie śpisz spokojnie chyba cię
nie porwę na tańce
zbudził mnie trzepot skrzydeł komara
dzień już mnie wygania w głowie smak twoich ust
nici z latania