swobodnie wokół lampy krąży ćma
jakby zerwać chciała swoje szaty
wedrzeć się do bram serca nie pukać
by serce dla niej również biło
ogień dotyka zimnych dłoni
pobiec tam gdzie horyzont
nie kończy się zaczyna nowy dzień
historię nawijać na uszy
drżeniem warg wyrazić siebie
unieść skrzydła gdzieś na szczyt
ukryty wśród białych chmur
nadciąga świt fajnie się śniło
znam ten znak na właściwą drogę
mroczny stres ma siłę
zgubiłem motywację opadają ręce
czuję się jak suchy liść który podrywa wiatr
on już nie cierpi okopcona ćma
życie mieszka tu od lat
zwariowane dzieciaki to my
oszalały świat naprzód gna
gdzie mu spieszno