Bolą policzki od śmiania się
Się śmiania bolą
Nie trzeba się martwić
Bo się już ściemnia
Ściemnia się, noc zapada, ciemność opada
Nocą można zdjąć uśmiechy
Maski fałszu
Które uprzejmością ośmielamy się nazywać
Puste echo obija się o ściany
Próżniowo pakowane wnętrza
W szeleszczących papierkach
O gładkich fakturach, z cienkimi wstążkami
Świecące oczy
Trzęsącymi dłońmi muska, powoli dotyka
Wstępne rozeznanie
Mówi: "Nic tu przecież nie ma..."