księżyc jasny jak nocny jastrząb
widziałem dziś kruka zły to znak
śnią się wydarzenia których nikt nie pozmienia
wydarte karty historii chowają mędrcy o białych włosach jak śnieg
Atlantyda żyje w naszych słabych od kłamstw mózgach
aleją kwitnących sadów gdzie piękno barwi tęczówki na niebiesko
wolniej płynie czas zatrzymany w kroplach chwil
od wieczny strach napędza kalendarz gruby od dat
gdy zabraknie wody zaschnie gorycz w gardle
dzień zapłonie jak droga do domu jak prawdy ukryte gdzieś pod kawałkiem ziemi
grubymi szczeblami wyrwany w pogoń do luster weneckich ujrzeć swoją postać
bat spętał stopy pozostały ślady czerwieni na plecach czy tego jesteśmy warci by kilku mniej znanych kopali szczęście na padole ukrytej prawdy
szukam drogi nie cieszy ziemskie szczęście którego nie ma
moje niebo istnieje daleko może tu pod powieką
śmierci nie oszukam a może jednak daj znak