drogą neutronową płynie czas
zamknięte łzy pod powieką
przegarniam bezdomne cienie ulicy
skromnym słowem
ciepłą dłonią po policzku głaszczę
idę jasną stroną drogi
jak autsajder wina się napiję
porozmawiam pod płotem
zachwiany zamroczony
miłe chwile spędzę w fotelu
głaszcząc swą kocią mordkę
śnię o miejscach ciekawszych
gdzie świt przecina ciszę
niemy krzyk zarzucając procha
na strunach na papierze nuta
gdzie te lądy po których stąpał Bóg mądry
na tych łanach na tych łąkach
płyną dni nieobecny ja
nic nie chcę nic nie milczy
obdaruje artystycznie zatkaną ciszę
marznę z bezdomnymi na ulicy nie widzisz że ich kocham
każda droga to pas startowy do domu