zarzucam procha
przełykam ślinę gorzko
głęboki wdech napełniam płuca
ostatnie dzisiaj
spojrzenie wniebowzięte w gwiazdy
odlot w eter muzyka trans w parku
nie dogoni mnie czas
omija rzeczywisty obraz dnia
zryte spojrzenia tępy wzrok goni
zatrzymany zegar szary cyferblat
sny stają się realem
podgrzewam łyżeczkę starą
strzykawki syk zaciśnięte pięści niemowlaka
strzał pozycja na trupka
bezpieczniej na odjazd
wśród schodów peronów na dole mój dom szary karton złożony z warstw zużytych kondomów
Kraków Główny szelest liści szamot kół pociągu
gwizdek gościa w czapce z daszkiem czarnym
odrzucony zaniedbany sam iluzją