zimny powiew słów
stoję stęskniony u twego progu
myśli w głowie niespokojne
zwykła spowiedź
wybacz że cię pokochałem
w sercu deszcz człowiek jak bez powiek
wpatrzony w twarz
dusza błądzi wie że to koniec
kochanie nie zostawiaj jak psa na dworze
pod wiatr będę szedł pod prąd
zmarzły dłonie zmarzły kwiaty
świat lodowaty razem z nim i ja
uparcie dążysz do racji których nie masz
zapłacze niebo nie pozwalasz kochać dni
delikatnie bez słów odchodzę
twoja postać znika w zmroku
widzę zarys kontur po raz ostatni
przykro
dusze się szybciej krąży krew
serce jakbym serca nie miał
lepiej bym posągiem się stał
mniej bym czuł nie kochał
nie wiedział co to piękno
zimno idę w kierunku dworca
tam kilku przyjaciół podpowiedzą