Wychodzę wtedy ja syn boży
Nosiłem cię jak ziarno w worku
Pokutnym całymi dniami lechtajac
podniebienie w miarę zbliżania się śmierci
Co wieczór w gazecie
oddawał em gwałtowną zmianę na świecie
Nie było wiosny tej kolorowej naiwnej
zabarwionej winem ostatniej wieczerzy.