tracę to, co jest bożym darem.
W życiu stęchłym, tchu brakuje,
ma klatka piersiowa ze mną wojuje.
To życie, gdzie w pustce,
przemierzam drogę kreowaną przez Ciebie, Boże.
Me słone łzy teraz są na haftowanej hustce,
wiem teraz, że nikt mi nie pomoże.
Że stąpam bo gruncie tak niestabilnym,
jak bardzo me serce jest miejscem podbitym,
przez ludzi, przez zdarzenia, przeze mnie.
Myśl ma przez całe ciało brnie,
sprawia ból, niszczy mnie.
Czasami... tylko czasami czuję pewną ulgę,
gdy jestem wśród moich bliskich,
me serce kojone miodem z uli pszczelich,
nie nasuwa mi na myśl żadną obelgę.