okazał się dłuższym dniem
wcześnie rano budzi przerwany sen
świt wygania w drogę gdzie dal goni dal
za horyzontem spocznę napije się źródlanej wody
za każda linia między ziemia a niebem
szukam twoich niebieskich oczu
zachodzę w głowie dlaczego uciekłaś w życie
nie zamykam prawie nigdy zimnych powiek
straszny to dzień gdy idziesz sam obcą ciasna ulicą
szary dzień bardziej szary nocą śnię nie jest źle
zapamiętałem zapach wiśni i słodkich ust
tylko brakuje twoich ciepłych słów
ona tu jest moja samotna pustka
nie odchodź przy mnie trwaj jak szansa jedna na milion