Gdzie reszta świata znika
Rozpaleni do czerwoności
Podparci krawężnika
Stoimy sami,we dwoje
Drżą nam głosy,drżą nam ciała
Serce wali jak szalone
Krople potu gdzieś spływają
a źrenice rozszerzone
skierowane w jeden punkt
Płonę...
Powłoki płoną,chcą rozkoszy
Zaspokoić swe łaknienie
Spożyć każdy skrawek ciała
To jedyne ich marzenie
Kiedy usta się zlepiają
Odświeżając pocałunek
Wtenczas ciepło organizmu
fermentując wnętrza trunek
zaspakaja wyschnięte pragnienia
Choć pieszczoty,pocałunki
Uśmierżają swe nadzieje
Sfora jednak wątpliwości
Rzeczywistość,czy pragnienie?