Choć liczny i wielki jest kruchy jak kredki w dłoniach dziecięcych.
Żałosny i przykry, rozdarty na strzępki pokory i pychy
W człowieczych sercach.
I każdej nocy wraca to do mnie
z podwójną siłą, zdwojonym oddźwiękiem
I walczy ze mną jak z wrogiem najgorszym
I mimo niechęci, rzuca zaklęcie,
Oślepia mnie błogo, gardzi namiętnie.
I te wspomnienia zatarte bólem,
Krwią czystą co po dłoniach ścieka
Przez wieczność nie dadzą spokoju duszy.
Bo prawda jest prawdą, a miłość-
Nadzieją.
Najmniejszą na świecie,
Który jest tłumem.