Mijam upiory miast z bladymi lampami świateł na ulicach,
Pasażerowie przedziałów pierwszej klasy,
Przekrzykują hałas własnych słów,
Myśląc, że w ten sposób, nadadzą im znaczenie.
Obrażony sprzedawca piwa potrąca mnie zmęczonym spojrzeniem,
I chowa twarz w następnym wagonie,
Może już na następnej stacji nic się nie zmieni,
Stukot kół działa jak mantra
W malignie marzeń o niczym,
Wypływam na peron Krakowa
Pociągam haust zapomnienia
I osiadam na mieliźnie Rynku
Poczekam tu na holowniki Rzeczywistości,
Które przypłyną o brzasku.