wyrzuca siebie rozdartą ku innym<br />
błądząc i wijąc rozkoszą dławiąc<br />
nie gaśnie wstała wyciąga się wieczna<br />
<br />
sklepieniu kosmosu wiesza na szyi<br />
szepcze tak wolna tak tylko w błękicie<br />
rozwija nici widzialne księżyce<br />
płynie po brzegu w krzewicie wanilii <br />
<br />
stoi tak samo jak stworzył ją pierwszy<br />
oddech głęboki radości i krzyku<br />
ostał tam złocie klepsydrze wieków<br />
bogowie sami dla siebie niewinni<br />
<br />
zrodzona miałaś tu być wszak wiecznie<br />
pamiętam przysięgłaś przysiągłem i ja<br />
powietrze bez tlenu - cisza - nie szepcze<br />
piasek, ścisk samotności pustki za dnia<br />