przenika cień drzew
zapach ziół zapach siana
chmury ołowiane ciężkie jak buty sołdata
zielony gaj wypełniony blaskiem oczu
szła polną drogą bez winy lekko
maki czerwienią bławatki niebieskie jak niebo
zdobiły pola szerokie jak plecy
sama
pod pachą radość
uśmiechała się do życia
a życie pokazywało więcej
odbite w tafli strumienia
bystre spojrzenia
zielony kamień zapamiętał iskrę w szeptach traw
skruszona ziemia sypka jak mąka na chleb
ptaki na niebie na znak pokoju
zatoczyły koło by odlecieć dalej
przestrzeń nieograniczona jak kochanka ramiona