chłonę kosmos w swym bezmiarze
idę w ciemno w strefę marzeń
idę szukać siebie mimo zimnych dłoni
w nich nie gasną z tobą dni
wiele widziałem wiele wiem
ale wciąż tak mało wiem o sobie
nie po drodze żaden dzień
zmierzch ukrytych wspomnień
nikt nie pomoże nikt choćby serce swoje otworzył
nic o mnie nie powie
nawet jeśli żyłby wcześniej ode mnie
blisko mnie jadł z jednej miski tą samą łyżką
a za ścianą sąsiad wredny wierci
nie ułożę do snu dzieci tak mało wiem
wszystko bez sensu bez pamięci
w głowie się nie mieści
szukam drogi ścieżki kręte
co czyha za zakrętem myśli
kilka słów dla otuchy ciepłe zdania
duch wyrywny gna w galopie
nie wytrzymam kryję w sobie ogień
wiatr odnowy w żagle dmie
gdzie mój kosmos któż to wie
zamknięci w samotności hucznych narodzin
przez życie ciągnąc swoje kości
w dniu śmierci zamknijcie oczy bym nie patrzył
nie straszył zimnym pustym wzrokiem
w noc rozpływam się w przestrzeni
chłonę kosmos w swym bezmiarze
idę w ciemno w strefę marzeń
idę szukać siebie wiem że zimno
wiele widziałem wiele wiem
ale wciąż tak mało wiem o sobie