słyszę szum deszczu
wiatr głaszcze korony drzew
bicie serca coraz mocniejsze
ciemno ciężko usnąć
nie uwierzysz w ten sen
tato zbudź rano
jak wtedy gdy do szkoły
trzeba iść
otwarte oczy stoisz i ten uśmiech
dodawał sił
teraz gdy ciebie nie ma nie ma rozmów
nie o nie
to nie może być życie
tak wiele brakuje
gdzieś jakiś błąd
zły sen czuję strach
otwieram oczy ciebie nie ma
jestem sam w dłoni z tysiącem spraw
niewiele pozostaje gdzie moje miejsce
trochę egoistycznie
lecz myślę i o tobie
przyjdzie dzień by w końcu ocknąć się
jak zerwany film i na kacu krótki wody łyk
tato wybacz sam nie mogę tu trwać
zakwitnąć jak wierzbowy kij