nie pamiętam o trzeźwieniu
wyczuwam kłamstwa w powietrzu
jeszcze kilka razy zmoczę
i powiozą tam gdzie moje miejsce
w izolacji w odosobnieniu by nie myśleć
połykać tabletki wdychać świeże słowa
trochę się skomplikowało
nie utrzymam tego szkieletu kruchego życia
cięty język jak żyleta
tnę wszystko co pod ręką
nie ma gdzie uciekać
w strachu zasypiać
budzić się w lękach
palce drżą jak powieki na zimnie
łzy kto cię zapamięta niepotrzebny
zapomniany w nędzy duchowej
w poniżeniu chowam głowę w cieniu
skończony zamykam rozdział dobroci
wszyscy jesteśmy winni