ciężko wydusić słowa
tak prościej bywało, jaśniej
i myśli ważyły niewiele
a dzisiaj ciągnie się smoła
ja, strachem przykuta do ziemi
szepcę, niech przyjdzie koniec
choć wcale nie jestem gotowa
i sama w bezwładnym ciele
czekam, aż umysł też zgaśnie
stęschlizną pachnąca zasłona
opada na moje kości
usycham, czekam, stęskniona
za przeszłym, lżejszym oddechem
za celem, co tyczył mi drogę
i nie ma we mnie litości
dla tego, co ze mnie zostało
śmiech jest dziś gorzkim śmiechem
łzy wszystkie już zapomniałam
leżę bez ruchu, i konam
i skonać ciągle nie mogę