swobodnie układam dłonie
w których między palcami papieros płonie
dym miesza si,e z dymem kadzideł na stole
w kominku palą się drwa w końcu ogień
nie człowiek nie inna osoba ktoś tu jest
chce zakłócić spokój mojego domu
na dole w duszy są uczucia
serce słabe bije jeszcze
muszę albo mogę rzucić palenia
ale kto da mi spokój ten w środku uczuć
nadymany
w głowie zapełniona przestrzeń
nienawiść szerzą w gazetach w telewizji
kumulacja myśli zamiast w toto lotku cyfry
zapalam kolejnego papierosa nikt nic lepszego nie wymyśli
świat jakby nie dla ludzi
mam szczerze dość
wychodzę stawiam się w kąt
zapalam iskrę nadziei
może zmieni się coś lub ktoś