rozciągnęło swoje ramiona niczym poranna dziewoja ,
otuliło swym ciepłem wstęgi niebieskie ,
pola zielone ,
bezkresne wody oceanu .
Czemu więc mojej róży ciemność i trwoga ?
Czemu liść więdnie a korzeń trawi choroba ?
Powiedz mi proszę dlaczego nawet w ciemnym boże promyk przez gęstwiny konar do ziemi ,
do chwastu dolecieć może ,
powiedz , powiedz mi Boże .
Choć krew i łzy ,
pot i wolne chwile ofiarowałam mojej dziecinie ,
ona umiera , ona usycha ,
ją śmierć swym oziębłym oddechem dotyka .