uderzam powiekami jak ptak skrzydłami
nie ma dla mnie Nieba oj nie
okaleczona dusza skulona w kącie
umieram
choć jeszcze dyszę
nie ma już nas
już czas rozkłada nas
w nozdrza wdziera się smród
ludzie wymurowali grób
patrze w Niebo Bóg widzi mnie
wpatrzony w głowie wyświetlam chwile te złe
a tych dobrych nikt nie pamięta
Bóg nawet nie wspomni o mnie
jak kaleka idę gdzieś jak pies
by ścierwo złożyć na uboczu
by nikt go nie dotykał
nie pluł
nie sikał na ścierwo
jeszcze dyszę mam czas
boli mnie świat w nieprawdzie w nieładzie trwa
niesprawiedliwe świadectwo daje nawet nasz ksiądz
dobrze że mam swoje wartości i serca dzwon
mimo tego kocham was gotowy na śmierć
za wszystkich których kocham i tych co mnie nienawidzili
byłem dla nich bólem spojrzeniem w twarz
wszytko co dobre darzyło się mi
szkoda im było
żal aż boli od samego patrzenia
jeszcze dyszę jak się dyszy w ciszy
na polu koło łąk gdzie dawno temu stał ojca dom