opadł jak mgły
mętne wody
radioaktywny pył
czerwone oczy oceany jak łzy
policzki blade kościste policzki
śmierć jak cień
usunęła się gdzieś w dal
samotne drzewo pod nim ja
jaka szkoda umrzeć nie ma szans
ogień chrztem za grzech
za życie bez umiaru
na dnie popiół zgliszcza płoną góry
ściana wody zalewa ostatnie stadium
nie ma litości widzę to
pod sercem prawo Boga
widok twardym trzeba być
by nie uronić łzy
wystarczyło wolnym być
nie zazdrościć
nie kłamać
nie zabijać w sobie człowieka
nie być zawsze kierownikiem pod blokiem
czasem można było wyjść
zapytać się jak żyjesz