z ostatnim żonkilem
nadeszło lato
pachniało jaśminem
żniwa pełne upału
plony jak zawsze sprzedam pół darmo
za to jesienią pozbieram grzybów
babie lato okrywa krzaczki i trawy
babie kupie trampki
by się nie oddalała
gdy zima okna mrozem strzaska
niech szydełkuje czapki
dla zajęcy gdy im uszka marzną
siedzę w głowie mam mętlik
żona mówi nie pisz wierszy
gdy to słyszę chce ją ugłaskać
w kominku jedynie ciepło
bimber rozebrał mnie z ostatnich myśli
przykryty prochowcem
próbuje zasnąć