zjawą....
o szklisto białych oczach, niczym namiętne
płatki śniegu
delikatnie snujące
z odległych niebios
prosto w dół
a nad cielesnością postaci
jakaś emanacja, emanacja mocy
czegoś dziwnego
niepojętnego....
i stając pośród szarej mgły
do nozdrzy dostaje się
zapach
jakiż piękny
nie z tego świata
wśród niebios
o barwie czerni
pomiędzy setkami
srebrnych gwiazd
zaćmiewając
jaśniejącego księżyca blask
dostrzegalna zorza
i w środku niej
moja twarz....
zaś ta
emanująca ów postać
stanęła w bezruchu
był to wilk
czarny, z białymi oczyma
niby sopla lodu
zawył ku niebiosą
nagle....
znikł cały sen
i z mych oczu
spłynęła łza.....