zmęczony jestem zachwytami nad światem przyrody, miłością, uczuciami innych, swoimi, sprawami doczesnymi i tym podobnymi ulotnymi bzdurkami;
nie wynika to z braku empatii, bo współczuję, doceniam i się wzruszam;
to jest coś jak ciągła tęsknota za czymś innym i za czymś więcej;
zastanawiałem się nad sensem ludzkiej egzystencji i doszedłem do zaskakujących wniosków...
nie trzeba być filozofem by zdawać sobie sprawę z podstawowych prawd;
mianowicie nie było Ciebie 100 lat temu, a za 100 lat wysrają Cię robale;
żaden wiersz tego nie zmieni...
Pozdrowienia i błogosławieństwa.
Stały czytelnik ;/