strącony lekkim lata tchem
ostatni promień go oświetlił
jakby uśmiechem twoim był
minęły gwarne przedpołudnia
pełne radości w cieniu drzew
nikt nie zaczepi nie zagada
nadchodzi smutna zimna czerń
i więcej ciszy i zadumy
tylko tęsknota gdzieś tam rwie
serca nie stłamsisz i nie zagłuszysz
o swoje zawsze upomni się
zostaną piękne słowa w wersach
w lipcowych zachodach barwy róż
wspomnienia ciepłe uczuć pełne
razem z ptakami milkną już
chwil nie dogonisz porwanych czasem
odeszły jak kolory drzew
chłodne wieczory mgłami otulą
a ukołysze wiatru śpiew