w jedną z czterech stron
w ciemnej dali już tylko dal
woda jak na lekarstwa smak
pociągu stukot szeroko tory
twoich oczu błękitu blask
horyzont z kurtyny chmur
słońce błyszczy
w głowie milczy ból
budynki szałasy
strzały w kołczanie
idzie dziad kawałek chleba gryzie
dużo zjadł'
zjadł bym i ja
na ręku z numerem Żyd Polak Rus Słowak
wszyscy w jednym gnieździe niewolne ptaki
ponad dachem Nieba czai się zło
kilka dni transportem
lasy pola
powietrza brak
smród tak krzykliwy
czuć go z pachwin
dzień mija jak sekunda w oku kochanka
lepki cały ciało boli z tej niewoli
co gorszego od spojrzeń kata
ściana szara w głowie otwór
jeden strzał zastrzykiem
nie boli
człowiek dla człowieka bratem
a czasem zwykły zwierz