to przepaść
rozpłomieniona
oczy stają się własne
poszukiwaniu odwiecznego dźwięku
istniał w mojej pamięci
nie istniejemy
to tylko
wspomnienie naszej czaszki
nie możemy zakwitnąć
na pustkowiu ognia
woda staje się martwą
to uderzenie strachu
w pierś bije się jakbym
widział stukrotne powiększenie
wrota chaosu mówią
usta wilgotne tchnienie
idź - przebudzenie
tulę się do poduszki
z nadzieją, że sen krótki
oczy pozwalają na marzenie
pełne ułudy, strachu i cierpienia
piję Twój kielich
pokutuję za swój mały grzech
jestem
płomienie furkoczą w oddali
na mojej twarzy
Twój oddech
Twój śmiech
rozkaż mi co następuje:
Twoja wiara będzie płynnym
astralem
uważaj jutro
wschodzi słońce