Być może ma ambicja stłumiła się przez
lęk.
Turbuję się bardzo,zobaczysz to po oczach.
Stale nie śpię po nocach,bo
zgłębiam się w decyzjach.
I gdy chcę iść do przodu pragnę Ci
orzec:wybacz.
Chłopaki nie łkają,mężczyźni walczą
z łzami.
Bo samotność spustoszy nawet najtwardszych drani.
Wyjście w nocy na spacer przełącza się w
psychodelę.
Wracam śpiesznie do domu opisać swe istnienie.
Wszystko się pozmieniało,zaiste w to nie
wierzę.
Mesjasz pewnie tu czuwa,wszak to nie zawsze pewne.